przepowiednia

Zbigniewowi Herbertowi w podziękowaniu za „przesłuchanie anioła”
młodym ― przebudziliście się
nauczycielom ― nie traćcie pamięci
i
Wyklętym

porośnięci łuską aniołowie bez rąk
schylają głowy by dosięgnąć zgniłej paszy
wydłubali posłusznie oczy ― by nie widzieć przydrożnych pętli
czekających cierpliwie na kolejny świt

czasem otwierają usta ― na chwilę
gdy wiatr przegląda śmietniki w poszukiwaniu zapisanych w pośpiechu kartek
i skrętów
przemyconych między nadzieją a pogodzeniem

spacer po niepoświęconej ziemi ― w tył głowy ― dziwne ― uderzają ciasne klatki
i wydarte ścianom nie i― kocham ― przepustki do pamięci
więc trzeba ― zdrowia ―
by nie pamiętać

budzą się demony ―
brzęczące monety w pustych głowach
kapcie rozrzucone w pośpiechu
gdy zawstydzony sąsiad stawiał w oknie blednącą świecę

― ― ―

odwieczne zło którego nikt nie stworzył
nazywają aniołem z poprawną wolą
na kolanach przed obcym bogiem puszy się
uległością niby żyznej ziemi

śladom krwi na drwiącym piasku zamknięto usta mądrzejszą mądrością by ―
nie ― jutro ― perz

pierwszy powiew usypia zmysł dotyku
ślepną oczy kataraktą złudzeń

wielbłądy potykają się o resztki
próchniejących na pokaz kamieni
resztki zakopać czym?
śmiechem włóczniami? ― psy obwąchują szkielety

przez chwilę

coraz więcej kopyt zapatrzonych w świetlaną przyszłość
ostrza włóczni pochylają wiatr
psy nie szczekają

przez chwi

czas
jeszcze nie?
szukać wosku resztek śladów
przecież łatwo ugasić świt pisany zbyt nieśmiałym ― jesteśmy

chwi

nie będzie przebaczenia
patykami kreślono w błocie
psy ― …czekają? ― nie z tych ― obnażone zęby

ćś

czas.