nie sięgnąć nadziei

rozgwieżdża się rosa porannie
na nocą splecionej woalce
dotyku o wschodzie nie pragniesz
nie szukaj mnie piszesz na kartce

muskając ją tak od niechcenia
bo śladów po palcach nie znajdę
wciąż myślę gdzie dziś się podziewasz
i kładę na rosie mą skargę

a sierpień iskając sitowie
ze strachów co pająk zostawił
wsłuchuje się w ptaków rozmowę
kto drogą przez las poprowadzi

wędrowca jakiegoś smutnego
gdy sine chce dale odwiedzać
by dojrzeć kamienną nadzieją
swą przyszłość lecz nie chce jej sięgać

bo śpiąca się zbudzi niewiara
że jutro piękniejszym być może
i rankiem zgubione na trawach
spojrzenie znów wróci wieczorem

by gwieździć się chociaż dziś ciepło
a dymy błądzące po polach
do ognisk wołają ku pieśniom
co wiatr zabiegany pochował

pająki znów plotą bez sensu
rymują nitkami nadzieję
że wrócisz i radość dasz pięknu
i z wdziękiem zaśpiewasz jesiennie