chodzi po kolędzie w środku dnia
puka w okno i rękę wyciąga
śpiewnik ma otwarty
na pieśniach wielkanocnych
patrzy kto jej więcej da
tynk kruszy na proch gdy za mało
biedak rzucił i wywrócił kieszeń
w czarnym drewnie rysuje
krzyżyk ostrą podkową
zimę woła
tu ucztę będzie mieć
rozmienia nuty na drobne
pauzy ciągnie przez godziny
zapłaćcie więcej
ciszę wypełnię
upiję wasze dni
lecz muzie nikt już nie wierzy
pokazują ręką w dal
niepotrzebne tu muzy podkute
nie będzie ich
żal