dotyki różne bywają mała
są te parzące co czerwień skóry
zostaje długo i wieczność cała
im nie wystarczy by ciało znużyć
po innych ślady niczym muśnięcia
których się pragnie co dzień od nowa
i strach wciąż nęka do krwi aż sięga
czy ich poranne nie stłumią słowa
czasem trącenia nas spotykają
obce niechętne wrogie być mogą
łokciem ― na drodze zbyt długiej rano
gdy czas blokujesz swoją osobą
są wreszcie takie od święta dane
święta co ― nigdy ― czekają czasu
lecz w nich sens życia więc śnij nad ranem
że kiedyś dotkną zbudzą cię ― światłu