karmin

uchyli powieki na chwilę
by spojrzeń poemat rozsiewać
gdy przyjdzie z kwiatami i winem
i szepnie uśmiechu nie zmieniaj

niech błądzi przymgleniem na ustach
w karminie niech tonie nim dotyk
rozchyli go lekko by krótka
ich chwila dzieliła do nocy

od tańca gorącej i muśnięć
przypadkiem dawanych gdy dłonie
nie mogły się oprzeć pokusie
by zbłądzić gdzie bliskość ma koniec