błądzi w między kroplami w zawieszeniu
z nadgryzionymi świtem nadgarstkami
myśli nie chciały się skroplić w atrament
znowu poza
choć margines tak wąski
że szyszki spadały na chodnik
i księżyc nie mieścił się w złotym kapslu
rozdaje uśmiechy
zawsze może być gorzej
czekając na jutro
chociaż raz podobne do dziś