tak trudno wyjeżdżać zima w biedzie ― piszczy ―
chyłkiem uciekając z budzących się połonin
za oknem Łopiennik pierwsze liście liczy
nachmurzone słońce w masce siedzieć woli
ref. Bieszczady cię żegnają deszczem i mgłą
diabli znów kroili w Cisnej cebulę
chciałbyś jeszcze wrócić na chwilę pod Hon
pobyć razem z wiosną choć jeden dzień dłużej
nocą skrzypią drzewa niby drzwi przymknięte
na koślawym pniaku słomiana herbata
chciałbyś krzyk wykrzyczeć w niechcianej piosence ―
znowu pusto obok ― lepiej w niej się zatrać
ref.
trudno będzie ― kamień ciąży jakby bardziej
mniej powietrza w płucach serce bije szybciej
jechać wcale nie chcesz w ręku trzymasz żagiew
most za chwilę spłonie ― czy za ogniem życie?
o tym marzysz skrycie?
ref.