gwiaździste nade mną więc czemu pustka
zakrzywia słowa w zwierzęcy śmiech
tak chciałem kilim z pierwiosnków utkać
a w pierwszym kręgu zatracam się
drugiego bliskość przeraża myśli
łatwo przekroczyć zaczęte raz
powrót przez chwilę tylko się przyśnił
sumienie szybko przygarbił wiatr
trzeci ― zamknięty chwilę po wejściu
ruchome schody gorące już
kawałek drogi wśród dźwięku fletów
rozciętych sukni ― brakuje tchu
w kolejnym szklanka ― połowa pusta
po co tu wracać ― trzeba do dna
a na krawędzi tak trudno ustać
połowa ― chwila ― widzę na wznak ―
pięć ― zawahanie ― dalej czy można
strach podpowiada ― za dużo o krok
czy pragnę nowe przestrzenie poznać
zobaczyć złudzeń następny krąg
nic nie zatrzyma ― sześć ― liczba święta
gdy przekroczone granic pięć
po resztę trzeba złamanym sięgać
do zapomnienia zagania sieć
― ― ―
siódmy nie zakończy drogi
płonącego co noc
zaczynał myślą ― dotknij ―
ze skrzydeł swąd
podcięte ― wosk spadł na ziemię
leci ― co uniesie wiatr
czego bez skrzydeł sięgnie
którego dna
czy w ósmym zdoła pozostać
słodką opowieść snuć
czy potrafi na rozkaz
zapomnieć czuć
― ― ―
jeśli o prawdę wciąż będzie żebrał
dziewiąty stworzą dla niego krąg
z szeptem ostatnią koszulę przegra
okna zamarzną o oddech stąd