babie lato

na połoninach miedziane złoto
czasem zabłyśnie gdy mrozu chwila
chce przyozdobić jesienią chłodną
trawy schylone a jarzębina

liście zapala by drogę wskazać
słońcu gdy zbłądzi schodząc w dolinę
by ciepłem chwilę jeszcze obdarzać
pola gdy nici snują się siwe

drzewa dotknięte troską jesienną
gdzie uleciały z wiatrem nasiona
proszą ― choć szarość niech nas odwiedzi
pomuska chwilę w pajęczyn słowach

chociaż najprostszych aby wędrowca
zagubionego jak ja wieczorem
przytulić kiedy sam znów pozostał
z tęsknotą swoją jesiennym chłodem

smugi na szyi błądzą łaskoczą
proszę o więcej ― przecież potrafią
aby przedłużyć chwilę ulotną
to nie twój dotyk lecz babie lato