muza zimowa przychodzi
nie pyta czy może ochłodzić
czerwone połonin czoło
i uśpić dni
z poduszek puch wysypała
bawi się w słońcu od rana
odkurzyć już można sanie
i ruszać ― skrzy
wstrzymywać wodze co chwila
i patrzeć i podziwiać
słuchać jak dzwonią dzwonki
bo Święta już
na piwo grzane zaprasza
jest knajpa ― dobra nasza
to nic że kurz na stole
gdy brakło tchu
styczeń luty czas mija
płaszcz powoli rozpina
gdzie uciec gdzie się skryć
by jeszcze lśnić
na szczyty wysokie się pnie
przed ciepłem chroni się
coraz bardziej zmęczona
bo snu wciąż mniej
muzo zimowa zaśnij
odpocznij choćby w baśni
i powróć tu za rok
by znów się skrzyć