dosypiała bezwietrznym rankiem
ciężarna od urojonych pragnień
wspomnień w zakurzonych walizkach
zbudzona
na skrzyżowaniach chowa przestawione znaki
krzepną pomyłki w potoku
zamarzł
luty
niedziwne
biel szara biel biała
a ja tak nie lubię mleka
ciągle tylko zmierzch i zmierzch
a ona
znudzona
czeka na listopad