skrzydła pozłacane pewnością
okazały się zbyt ciężkie
wystarczył parter
by poznać gorycz otwartych oczu
dziś ląd odkryty jednym krokiem
choć brzeg zdawał się być za
nigdy nie przekroczę
ból wrócił z przypływem zawodu
znów trawy omdlałe
wieczorem bez rosy
ironią przeznaczenia na całopalenie każdej nadziei
dzwonki samotnych owiec odliczają czas do snu
snu