jak drozd

zakazany owoc na wyciągnięcie ręki
i drugiej
czas jesieni

miałaś być ― właściwie kim ―
wiecznie z głową w dal
nie patrzyłaś czy idę
potykałem się o buty

w skupieniu sprawdzam giętkość nadgarstków
raz dwa
i zaciśnięcie dłoni
by nie zakrzepły nawet na chwilę

gdy dopiję życie może przyjedziesz
rzucić sznurówkę
z ostatniego listu